Co przychodzi ci do głowy podczas cichego odosobnienia medytacyjnego

Jeśli słowa „odosobnienie medytacyjne” trochę cię przerażają, nie jesteś sam. Byłem onieśmielony, delikatnie mówiąc, na myśl, że będę siedział w ciszy przez wiele dni, odłączony od zewnętrznego świata, stając twarzą w twarz. Aby było jeszcze bardziej onieśmielająco, prawie nigdy wcześniej nie medytowałem, to znaczy, jeśli nie liczymy chwil celowego oddychania, które ćwiczymy na zajęciach jogi.

Możecie zapytać, dlaczego miałbym poddawać się czymś tak intensywnym, jak siedmiodniowe odosobnienie w cichej medytacji? Było niezliczone powody, dla których byłem ciekawy ustanowienia praktyki dla siebie, od zwiększonego skupienia, jakie daje, po obietnicę lepszego radzenia sobie z lękiem. A ponieważ jestem typem osoby, która podchodzi do rzeczy z nastawieniem `` wszystko albo nic '', wiedziałem, że intensywne odosobnienie pomoże mi rozpocząć trening. Powinienem prawdopodobnie zauważyć, że wybrałem się na to odosobnienie w połowie dwumiesięcznej podróży z plecakiem po Azji Południowo-Wschodniej, więc byłem już w nieco osobistej „podróży” i chciałem, aby rekolekcje medytacyjne uczyniły całe doświadczenie w 100% niezapomnianym.

Zatrzymałem się w świątyni Doisuthep w Chiang Mai w Tajlandii, gdzie praktykowałem medytację w stylu Vipassany. Vipassanā oznacza „widzieć wyraźnie”, a praktyka koncentruje się wokół idei, że w nas iw otaczającym nas świecie rzeczy są niepewne, niezadowalające i niekontrolowane. Ponieważ celem Vipassany jest zharmonizowanie ciała i umysłu poprzez medytację, podczas medytacji skupiasz się na pewnych częściach swojego ciała, zamiast powtarzać mantrę w głowie lub słuchać medytacji z przewodnikiem, tak jak w przypadku innych form medytacji.

Czego można się spodziewać na odosobnieniu medytacyjnym

Po zameldowaniu wręczyli mi listę ścisłych wytycznych z zasadami, takimi jak zakaz rozmowy z innymi medytującymi, zakaz jedzenia stałych pokarmów po godzinie 12:00. i zakaz czytania, pisania, słuchania muzyki lub korzystania z internetu (chociaż telefony były dozwolone w trybie samolotowym, aby używać ich jako liczników czasu medytacji).

Mój dzienny harmonogram wyglądał mniej więcej tak: pobudka o 5 rano, a następnie 30-minutowa rozmowa na temat dhammy wygłoszona przez naszego instruktora mnicha buddyjskiego, przerwa na śniadanie, poranne medytacje, obiad, popołudniowe medytacje, zameldowanie jeden na jednego z mnichem, kolejna popołudniowa medytacja, wieczorne śpiewy grupowe, ostatnia medytacja wieczorem i w łóżku do 21:00 Każda sesja medytacyjna składała się z jednej medytacji chodzenia, po której następowała medytacja w pozycji siedzącej. Kiedy przyjechałem, każda z moich porcji chodzenia i siedzenia trwała 15 minut, a kiedy wyszedłem, wykonywałem je w 25-minutowych odstępach (prawie godzina bezpośredniej medytacji!). Po tygodniu odszedłem z ośrodka rekolekcyjnego z cennym wglądem i odnowioną jasnością umysłu, ale nie bez moich wyzwań.

Na początku poczujesz się głupio

Jedyna niewygodna rzecz, której nie planowałem? Na początku czułem się trochę niezręcznie. Przygotowałem się na wszystkie te wielkie mentalne przeszkody wynikające z rzeczywistej medytacji, ale kiedy przyszło do osiedlenia się w ośrodku odosobnieniowym, przyznam, że czułem się trochę niepewnie. Cisza, choć przez większość czasu uspokajająca, była nieco niezręczna podczas posiłków, kiedy nie byłam pewna, czy poproszenie kogoś o podanie soli jest właściwe. A potem poczułem się głupio, kiedy musieliśmy przestrzegać buddyjskiej tradycji pokłonów przed mnichem i jakimkolwiek wizerunkiem lub posągiem Buddy. Chociaż same rekolekcje były świeckie, trzymaliśmy się tych tradycji z szacunku, ponieważ ośrodek rekolekcyjny był częścią większej świątyni buddyjskiej. Mimo to kłanianie się, a zwłaszcza śpiewanie w obcym języku nie wydawało się na początku czymś naturalnym.

Możesz chcieć wyjechać wcześniej niż planowano. Walcz z tym uczuciem

Po każdej porannej rozmowie Dharmy i przed śniadaniem chodziłem po głównej świątyni, aby oglądać wschód słońca nad miastem Chiang Mai. Takie poranki sprawiały, że wszystko było tego warte.

Nie będę kłamać, na początku miałem niekończące się narzekania. Budzenie o 5 rano było wprawdzie brutalne. Bolały mnie plecy, nogi zasypiały podczas każdej medytacji siedzącej, a przez kilka pierwszych dni byłem tak sfrustrowany, że trzeciego dnia prawie osiągnąłem punkt krytyczny. Słowo kluczowe to prawie. Z pewnością nigdy nie myślałem o opuszczeniu odosobnienia przed upływem siedmiu dni, co było wystarczającą motywacją do kontynuowania.

Dowiesz się, jakie są Twoje ograniczenia

Przekroczyłem wyzwanie dnia czwartego, a kiedy mój harmonogram spania i jedzenia dostosował się do harmonogramu odosobnienia, rozkoszowałem się ulgą, jaką daje dzień piąty i szósty. Tak wspaniale, że zostałem prawie 10 dni. Co mnie powstrzymało? Niestety jedzenie! Z przykrością to mówię, ponieważ mój pobyt był całkowicie darmowy, ponieważ ośrodek rekolekcyjny był oparty na darowiznach, więc nie mam powodów do narzekań. Niemniej jednak nauczył mnie, jakie są moje fizyczne ograniczenia. Mogłem poradzić sobie z wczesnymi porankami pomimo braku kofeiny, mroźnych pryszniców, a nawet znajdowania od czasu do czasu przerażającego, ale nieszkodliwego błędu w moim pokoju. Ale ta dziewczyna potrzebuje czegoś więcej niż białego ryżu i rozgotowanych warzyw, aby zachować inspirację.

Masz już wszystko w sobie, aby odnieść sukces

Tak więc odosobnienie było dla mnie wyzwaniem w sposób, którego się nie spodziewałem. Ale najważniejszą rzeczą, której nauczyłem się z tego doświadczenia, było to, że w rzeczywistości posiadałem już wszystkie narzędzia, których potrzebowałem, aby odnieść sukces w medytacji, a wszystko, czego potrzebowałem, to struktura odosobnienia, która mnie popchnęła. W tym programie nauczyliśmy się medytować. W ogóle nie otrzymaliśmy szczegółowych instrukcji.

Porównałem samą medytację do tego, jak się czuję podczas biegania. Na początku jest to tak trudne i frustrujące, że po jakimś czasie nawet nie próbujesz, ale potem, gdy zmuszasz się do tego przez dłuższy czas, przekraczasz pewien punkt krytyczny i w końcu wykonujesz krok. Częścią instrukcji, które otrzymaliśmy, było zwrócenie uwagi, dokąd podąża twój umysł, kiedy zaczyna dryfować podczas sesji medytacji. Jakie myśli się pojawiają? Co powstrzymuje cię przed skupieniem się? Zamiast oceniać te myśli, po prostu je zanotuj. Tak, chodzi o łagodne traktowanie myśli, ale co ważniejsze, nauczyło mnie to lepiej rozumieć, jak działa mój własny umysł (coś, czego większość ludzi zajmuje wiele lat).

I wreszcie, pod koniec moich siedmiu dni w Doisuthep, naprawdę poczułem się tak związany z moimi własnymi procesami psychicznymi, że wydarzyła się najdziwniejsza rzecz. Podczas jednej z moich ostatnich kilku medytacji szóstego dnia poczułem wylew miłości do moich przyjaciół i rodziny prawie znikąd. Zamiast uwolnić się od myśli i skupić się z powrotem na medytacji, tak jak powinienem, wyobraziłem sobie, jak mocno przytulam każdego z nich przed kontynuowaniem praktyki. Kiedy po rekolekcjach włączyłem telefon, moja skrzynka odbiorcza została zalana wiadomościami od osób, o których myślałem. Wszyscy powiedzieli, że czuli to intensywne połączenie i tęsknili za mną jeszcze bardziej niż zwykle (w tym czasie podróżowałem za granicę przez ponad miesiąc) w ciągu ostatnich kilku dni. Mówię tylko, że nie biorę tego za przypadek.

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się nad wyjazdem na odosobnienie medytacyjne, mam nadzieję, że zainspirowałem cię do tego. Było to dla mnie niezwykle pozytywne doświadczenie, a korzyści ostatecznie przeważyły ​​nad wyzwaniami.

Interesujące artykuły...