To nie tylko baby blues: moje życie z depresją poporodową

Według National Alliance on Mental Illness około 18,5% dorosłych w Stanach Zjednoczonych każdego roku zapada na choroby psychiczne. To znaczna część naszej populacji - jedna na pięć osób - jednak piętno i nieporozumienia otaczające zdrowie psychiczne pozostają. Dlatego na cześć Miesiąca Świadomości Zdrowia Psychicznego zachęcamy naszych czytelników do podzielenia się własnymi doświadczeniami związanymi z chorobą psychiczną: ich zwycięstwami, ich zmaganiami i tym, jak naprawdę wygląda negocjowanie społeczeństwa, które przyjmuje błędne założenia dotyczące tego, kim jesteś. oparty na arbitralnej definicji słowa „normalny”. Nasza seria Moje życie z podkreśla surowe, niefiltrowane historie kobiet, które własnymi słowami zmagają się z lękiem, chorobą afektywną dwubiegunową, depresją poporodową i nie tylko. Poniżej Micaela Oer dzieli się intymnym spojrzeniem na swoje doświadczenia związane z depresją poporodową.

Rozpocząłem studia licencjackie na specjalności muzycznej, ale po ukończeniu kursu wprowadzającego do psychologii zmieniłem kierunek na psychologię. Miałem obsesję. Byłam młodą kobietą w podróży, aby lepiej poznać siebie i dla mnie był to świetny sposób na zrobienie tego. Pamiętam, jak bardzo wcześnie byłem zafascynowany teorią przywiązania i różnymi stylami, które prezentowały dzieci. To sprawiło, że pomyślałem o sobie io tym, jak byłem dzieckiem z matką. (Miałem dość trudne wychowanie.) Mimo że nie planowałem nigdy mieć dzieci, na wszelki wypadek zachowałem tę wiedzę w pamięci.

Wyszukiwać

Półtora roku do przodu, do czerwca 2016 r. Właśnie zacząłem pracować na pełny etat po raz pierwszy od ukończenia college'u. Pamiętam, jak wracałem wieczorem do domu i po prostu zasypiałem na kanapie. Pewnego dnia nieoczekiwanie dotarło do mnie, że jeszcze nie zaczęłam miesiączki. Zadzwoniłem do mojej najlepszej przyjaciółki i od niechcenia wspomniałem, że się spóźniłem. Natychmiast mnie skarciła, a potem kazała mi zrobić test tyłka. Następnego dnia złapałem taki, który trzymałem na deszczowy dzień i wziąłem go. Dwie minuty później zobaczyłem odpowiedź: tak. Byłem przerażony. Czułem, że moje życie jako szczęśliwego, zajętego dwudziestoparolatka dobiegło końca. Nigdy więcej spędzania czasu z dziewczynami dla kaprysu. Nigdy więcej późnych godzin nocnych Netflix z moim mężem. Byłem zadowolony z tego, kim jestem i dokąd zmierzam. Nie byłam gotowa na tak duże zaangażowanie.

Po kilku miesiącach zacząłem być bardziej podekscytowany posiadaniem małego. Nie wiedziałem nic o tym, co się dzieje, ale byłem szczęśliwy. Uwielbiałam to, jak się czułam i wyglądałam jak świecąca mama. Ale jednocześnie naprawdę starałem się tego nie okazywać. Tak bardzo chciałem być „starym” sobą. Nie chciałem, żeby moi przyjaciele myśleli o mnie jako o „ciężarnej”.

Po około siedmiu miesiącach zacząłem się niepokoić tym, co ostatecznie się wydarzy. Aż do tego momentu planowałam poród w sposób naturalny i bez leków, ale na głos powiedziałam mojemu lekarzowi i mężowi, że chcę po prostu płynąć z nurtem.

Wczesne indukowanie

Podczas regularnych wizyt w moim OB dowiedziałem się, że uzyskałem pozytywny wynik testu na cholestazę i że przed 37 tygodniem musiałam zostać nakłoniona do ochrony dziecka. Ta wiadomość kompletnie mnie wykończyła psychicznie. Znałem statystyki, jeśli chodzi o indukcję, ile razy prowadzą do cesarskiego cięcia i jak kobiety, które mają cesarskie cięcie, rzadziej karmią piersią. Mój umysł zaczął się rozpadać. Zacząłem mieć ataki paniki, ponieważ nie mogłem przestać myśleć o tym, co bym zrobił, gdyby moje dziecko się ze mną nie związało. Byłem tak pochłonięty „bezpiecznym przywiązaniem” do mojego dziecka, że ​​zacząłem ponownie czytać notatki z psychologii rozwojowej, aby upewnić się, że znam wyniki różnych badań dotyczących przywiązania.

W czwartek 35 tygodnia mój lekarz poinformował mnie, że w następny wtorek muszę się poddać zabiegowi indukcyjnemu. Nadeszła wtorkowa noc i pamiętam, jak szedłem korytarzem w szpitalu z moim mężem Michaelem i widziałem swoje odbicie w oknach. Ciągle myślałem: „Nigdy nie będziesz tą samą osobą, jaką jesteś teraz”.

Dostawa

Teraz znam tak wiele kobiet, które mają wspaniały (jakkolwiek wspaniały) poród. Nie miałem tyle szczęścia. Bycie indukowanym było dla mnie okropne. Również kontrole szyjki macicy. Przetrwałem jedną noc bez leków, zanim mój lekarz zasugerował lek przeciwlękowy i lek przeciwbólowy w tym samym czasie, abym nie pamiętał horroru, jakim są kontrole szyjki macicy. Po trzech dniach bez postępu byłem wyczerpany i zdecydowałem się na cesarskie cięcie z pięknym nakłuciem lędźwiowym.

O 12:54 urodził się Andreas. Wyszedł z mojego brzucha jak Superman. Został natychmiast umieszczony na klatce piersiowej mojego męża, kiedy byłam ponownie składana (tak zakładam). Pierwszą godzinę spędziliśmy w pokoju tylko nas troje i pielęgniarka. Pamiętam, że zapytano mnie, czy chcę karmić piersią. Brałem tyle leków, że powiedziałem „nie”. Zemdlałem tutaj.

Miałam szczęście, że obok mnie był wspaniały mężczyzna, który opiekował się naszym nowym synem, kiedy wracałam do zdrowia po poważnej operacji, ale nawet z pomocą nadal nie potrafiłam sobie wyobrazić, że to dziecko jest moje. Nic nie czułem do Andreasa. Spojrzałem na niego i wiedziałem, że muszę się nim opiekować, ale nie kochałem go tak, jak myślałem, że będę. Czułam się też naprawdę sfrustrowana, ponieważ po prostu nie chciał złapać mnie za pierś. Pomyślałem: „Jeśli uda mi się go po prostu zmusić do zatrzaśnięcia, będzie miał zdrowe przywiązanie”.

Iść do domu

Dwa dni później mogłem wrócić do domu, ale tak naprawdę nie chciałem. Nie czułem się pewnie, czy potrafię zaopiekować się Andreasem ani nie potrafię zmusić go do zatrzaśnięcia. Poza tym moja rodzina przyjechała zobaczyć nowe dziecko i było to dla mnie bardzo stresujące. Nagle miałem tak wiele opinii i sugestii, że po prostu nie mogłem ich wszystkich uporządkować. Byłem niesamowicie przytłoczony. Chciałem po prostu zrobić rzeczy tak, jak zaplanowałem, ale po prostu nie mogłem się odezwać.

Pierwsze dwa tygodnie były bolesne. Od razu zdałem sobie sprawę, czym jest „baby blues”. Przez większość dnia łkałem na podłodze. Ponieważ nadal nie byłem w stanie zmusić Andreasa do przyssania się, pompowałem i uzupełniałem formułę, ale nienawidziłem tego. Nienawidziłem siebie za to, że nie mogłem zrobić tego, co było naturalne. Wiedziałem, że smutek jest na początku normalny, ale nie sądziłem, że będę odczuwał tyle emocjonalnego bólu, co ja.

Szybko doszedłem do siebie po cesarskim cięciu, ale z biegiem czasu ból, który odczuwałem emocjonalnie i psychicznie, pozostał. Ale kiedy poszedłem na sześciotygodniową kontrolę i miesięczną wizytę u Andreasa, skłamałem w kwestionariuszu, pytając o moje zdrowie psychiczne. Wiedziałem, że mogłem poprosić o pomoc, ale chciałem być silny. Chciałem się przebić. Do tej pory zawiodłam (poród naturalny i karmienie piersią), ale na pewno mogłam to zrobić. Miałem wiedzę psychologiczną, na pewno mógłbym ją wykorzystać na sobie.

W miarę upływu miesięcy zacząłem czuć się coraz bardziej odłączony od siebie. Nie miałem energii, by do nikogo dotrzeć. Zbyt wiele zajęło mi mówienie o tym, co się dzieje i nie chciałem obciążać nikogo innym swoim bólem. Mój niepokój osiągnął nowy poziom. Miałem ataki paniki kilka razy w tygodniu. Kiedy usypiałem Andreasa i „odpoczywałem”, tak naprawdę nigdy tego nie robiłem. Zamykałem oczy, ale miałem wrażenie, że moje ciało wciąż jest w ruchu. Czułbym się zdenerwowany, kiedy moje dziecko się obudziło. Kiedy płakał, chciałem tylko ścisnąć jego ramiona. Nienawidziłem siebie za te myśli.

To lato było ciężkie. Zmusiłem się do wyjścia z domu i chodzenia codziennie. Planowałem z przyjaciółmi. Co tydzień chodziliśmy do grup mamusi. Wciąż walczyłem. Pewnego dnia podczas jazdy samochodem Andreas zaczął krzyczeć w swoim foteliku samochodowym. Nie mogłem już tego znieść. Zacząłem krzyczeć, co w zamian pogorszyło jego płacz. Zadzwoniłem do mojej siostry, która próbowała mnie uspokoić. Kilka godzin później nadal czułam się poza kontrolą. Mój mąż wrócił do domu i straciłam to na nim. Potem wsiadłem do samochodu i odjechałem. Nie wiedziałem, dokąd jadę, ale wiedziałem, że nie wrócę. Andreas i mój mąż zasłużyli na kogoś lepszego ode mnie. Nie byłam dobrą matką. Jeśli zniknięcie nie będzie działać, czułem, że być może bardziej trwałe rozwiązanie byłoby lepszym wyborem. Kilka godzin później wróciłem do domu. Było jasne, że muszę szukać pomocy.

Poszukiwanie pomocy

Chociaż wiedziałem, że terapia pomoże, nadal nie mogłem znaleźć energii, by szukać terapeutów. Na szczęście mój mąż to zauważył i zaczął wysyłać mi różne opcje, które działały z naszym ubezpieczeniem. Nadal nie dzwoniłem.

Pod koniec sierpnia dostałem telefon od ojca, że ​​mama jest w szpitalu z podejrzeniem udaru. Natychmiast rzuciłem wszystko i poszedłem do domu (osiem godzin drogi). Było jasne, że skoro tylko ja nie pracuję, to ja zostanę i zaopiekuję się mamą. Te pięć tygodni, które spędziłem z rodziną, były dla mnie momentem otwierającym oczy. Jak mogłabym zająć się moim siedmiomiesięcznym dzieckiem i mamą?

W tygodniu, w którym wróciłem do domu, ponownie przejrzałem listę terapeutów. Natknąłem się na kogoś, kto na jej zdjęciu wyglądał jak normalna osoba. Zadzwoniłam i zostawiłam wiadomość z pytaniem, czy pracowała nad depresją poporodową i lękiem. Oddzwoniła kilka godzin później i od razu umówiliśmy się na spotkanie.

W następnym tygodniu po raz pierwszy usiadłem z terapeutą. Byłem przerażony. Ledwo mogłem wypowiedzieć jakiekolwiek słowa bez wybuchania płaczem. W połowie sesji przerwała i powiedziała chyba najbardziej ratujące życie słowa: „Wiesz, że nie musisz cierpieć”. Zasugerowała, żebym pomyślał o zażyciu jakiegoś rodzaju leku przeciwdepresyjnego. Wahałem się. Chociaż wiedziałem, jak te leki mogą zmienić życie dla wielu ludzi, bałem się, że sprawią, że poczuję się kimś, kim nie byłem. Ale prawdę mówiąc, czułam się już jak zupełnie inna osoba. Następnego dnia znalazłem nowego lekarza, a dwa tygodnie później przepisano mi Effexor.

Kolejnych kilka tygodni to ciężka praca. Zacząłem odczuwać zmianę w sobie po lekach. Czułem, że mam więcej miejsca w mojej głowie, aby myśleć jaśniej. Ale podczas moich sesji powtarzały się te same rzeczy. Trudno mi było zrozumieć, jak doszło do dostawy. Martwiło mnie, że tego nie pamiętam. Niepokoiło mnie, że Andreas nigdy nie był w stanie się zatrzasnąć. Ale najbardziej niepokoiło mnie to, że nigdy nie będę taką osobą, jaką byłam, zanim zaszłam w ciążę. Byłem pewny osoby, którą byłem wcześniej, ale nie byłem pewien kobiety, którą byłem teraz.

Zajęliśmy się tymi sprawami. Pracowałem nad tym, by zacząć kochać siebie za osobę, którą byłem teraz. Codziennie powtarzałem sobie, że kocham siebie. Napisałem małe notatki na naszych drzwiach z pozytywnymi potwierdzeniami. Śledziłem Hodę Kotb na Instagramie, ponieważ ma świetne, podnoszące na duchu posty. I powoli zaczęło działać. Przed końcem roku przyszedłem na sesję i powiedziałem jej: „Kocham swojego syna i kocham siebie”.

Z biegiem czasu sytuacja znacznie się poprawiła. Około pierwszych urodzin Andreasa zaczęło mi się trochę przygnębiać. Powiedziano mi, że często zdarza się to w rocznicę traumatycznego wydarzenia. Kontynuowałem i mogę z radością powiedzieć, że do lutego poczułem się jak nowy. Poczułem, że w tym momencie, gdybym miał ciężki dzień, miałem narzędzia, które pomogłyby mi wydostać się z lęku.

To doświadczenie było zdecydowanie najtrudniejszą rzeczą do pokonania. Zamiast wykorzystać wiedzę, którą miałem ze studiowania psychologii, aby przezwyciężyć depresję i lęk, przyniosło to odwrotny skutek i prawie stało się powodem, dla którego czułem się tak źle. Zwrócenie się o pomoc, znając znaki, zajęło mi osiem miesięcy. Ale zrobiłem to. I to mnie zmieniło. Bez mojej wiedzy zmieniło mnie to w kogoś, kim nie wiedziałem, że chciałem być.

Nauczyłem się cierpliwości, akceptacji samego siebie i tego, że powinniśmy być dumni z ludzi, którymi się staliśmy w trudnych czasach. Zdałem sobie sprawę, że bycie osobą, która bierze leki, nie oznacza, że ​​nie mogę sobie pomóc. Pomagam sobie, dając swojemu ciału to, czego potrzebuje do prawidłowego funkcjonowania. Popchnęło mnie to do mówienia o tym, przez co przeszedłem, i dzięki temu mogłem nawiązać kontakt z ludźmi, którzy czuli to samo. Kochałem „starego” siebie, ale kocham tego siebie bardziej. A kiedy zacznie się następny rozdział, ja też ją pokocham.

Ten post został pierwotnie opublikowany wcześniej i od tego czasu został zaktualizowany.

Następny w kolejce: 10 typowych oznak i objawów depresji oraz kiedy uzyskać pomoc.

Interesujące artykuły...