Jak moja wiara jako muzułmanki pomaga mi radzić sobie z przewlekłą chorobą

Spisie treści

Odkąd pamiętam, zawsze byłem nazywany „maniakiem kontroli”. Jako dziecko słowo „apodyktyczny” było często używane. Projekty grupowe budziły we mnie niepokój, ponieważ wolę skończyć pracę solo (zawsze jest ktoś taki w grupie, prawda?). W ten sposób wiem, że to się uda i nie muszę się martwić poleganiem na kimś innym. Nigdy nie postrzegałem mojej potrzeby kontrolowania rzeczy jako negatywnej cechy. Wolałem myśleć o sobie jako o sobie samowystarczalnym i proaktywnym. Byłem z siebie dumny, że zawsze miałem plan awaryjny lub 10, ponieważ nawet moje plany awaryjne miały plany awaryjne.

Wcześniej myślałem, że nałożenie całej odpowiedzialności na Boga i religię jest dla ludzi sposobem na uniknięcie przyjmowania jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje czyny. Czułem, że polegam na kimś, kimkolwiek innym, w tym na sile wyższej, oznaczało to, że zrezygnuję ze swojej agencji lub autonomii. I właśnie to najbardziej mnie przeraziło, ponieważ żadna agencja nie oznaczała braku kontroli, a jeśli nie miałem kontroli nad sytuacją, to martwiłem się o niewiadome. Kiedy zacząłem studiować islam i dowiedziałem się, że wcale tak nie jest. Przynajmniej nie dla mnie.

Zacząłem uczyć się odpuszczać - i tak, odpuszczanie jest czymś, czego musiałem się nauczyć - poprzez praktykowanie islamu. Islam oznacza po arabsku „poddanie się”, jak „poddanie się Bogu”. Słowo „islam” pochodzi od arabskiego słowa sal'm (salaam), które oznacza pokój. Być może słyszeliście już wcześniej, jak muzułmanie witali się „asalaamu alaikum”. Pozdrawiamy się nawzajem życzeniami pokoju, ponieważ zwrot oznacza „niech spoczywa w pokoju”. Chciałem dla siebie pokoju, a dla mnie był jedyny sposób, aby go osiągnąć - odpuszczając. Zaufanie wyższej sile było dla mnie ulgą i wyzwoleniem. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo wyczerpujące było myślenie, że wszystko przez cały czas jest ode mnie zależne, dopóki nie uwolniłem się od tych myśli.

Czułem, że polegam na kimś, kimkolwiek innym, w tym na sile wyższej, oznaczało to, że zrezygnuję ze swojej agencji lub autonomii.

Zakochałem się w hadisie (powiedzeniu) Proroka Mahometa: „Ufaj Allahowi, ale zwiąż swego wielbłąda”. Innymi słowy, Bóg zaopiekuje się tobą - ale musisz wykonać swoją część. Koran również o tym wspomniał w Surah Ar-Ra’d, 13:11, mówiąc: „Zaprawdę, Allah nie zmieni stanu ludzi, dopóki oni nie zmienią tego, co w nich jest”. Bóg naprawdę chciał, żebym wykonywał swoją wolną wolę. Bóg chciał, żebym wykonał tę pracę, która była dla mnie głębokim objawieniem. Jako pracownik socjalny głęboko wierzyłem w wykonywanie pracy i nie chciałem, aby mój związek ze zorganizowaną religią uwalniał mnie od bycia najlepszym, jakim mogłem być.

Praktycznie w każdej religii istnieje koncepcja, że ​​Bóg „testuje” ludzi. Jeśli o mnie chodzi, byłam testowana od urodzenia. Już dawno zdałem sobie sprawę, że moja niechęć do polegania na kimkolwiek lub czymkolwiek innym była być może odpowiedzią zakorzenioną w traumie medycznej i porzuceniu w dzieciństwie. Zdaniem psychoterapeutki Susan Anderson, jedną z cech zespołu stresu pourazowego w odniesieniu do porzucenia jest „nadmierna potrzeba kontroli, niezależnie od tego, czy chodzi o potrzebę kontrolowania zachowań i myśli innych, czy też o nadmierną samokontrolę; potrzeba Miej wszystko perfekcyjne i zrobione po swojemu ”. To było prawie jak ja do T, i to spiralnie, czasem dziko, przenosiło się do innych dziedzin mojego życia. Na przykład moja potrzeba perfekcjonizmu czasami działała jako katalizator niepokoju związanego z wydajnością, co z kolei prowadziło do zwlekania i niepokoju. Innym razem moje perfekcjonistyczne skłonności prowadziłyby do przemyślenia do punktu „paraliżu analitycznego”.

Jako pracownik socjalny głęboko wierzyłem w wykonywanie pracy i nie chciałem, aby mój związek ze zorganizowaną religią uwalniał mnie od bycia najlepszym, jakim mogłem być.

W pewnym paradoksie cechy te były czasami pozytywnie wzmacniane. W 2012 roku byłem w stanie bronić siebie i uzyskać prawidłową diagnozę, podczas gdy lekarze rzucali mi światło na moje objawy endometriozy, mówiąc mi, że wszystko jest w mojej głowie. Wiele przeszedłem w swoim życiu. Przekazanie tego wszystkiego Bogu było dokładnie taką ulgą, jakiej potrzebowałem, aby wyciszyć mój umysł i ukoić duszę. Pokój. Nareszcie wreszcie.

Pomimo mojego bardzo aktywnego umysłu i historii endometriozy i problemów z tarczycą, nigdy nie myślałem o tym, żeby poważnie zachorować. Wszystko zmieniło się latem 2017 roku, kiedy zdiagnozowano u mnie zespół aktywacji mastocytów, zespół hipereozynofilii i astmę eozynofilową po wielu idiopatycznych atakach anafilaktycznych, w tym jednym, w którym musiałem otrzymać dwa nasadki. Wkrótce potem węzły chłonne w mojej klatce piersiowej zostały tak powiększone, że trzeba było je usunąć chirurgicznie - lekarze myśleli, że mam chłoniaka. Jak się okazało, miałem tocznia.

Po raz pierwszy w życiu nie miałem planu awaryjnego. Nie ma nic lepszego niż choroba autoimmunologiczna - lub w moim przypadku zespół chorób o podłożu immunologicznym - aby pokazać dokładnie, jak niewielką masz kontrolę nad swoim ciałem i jego wieloma funkcjami. Zanim zacząłem praktykować islam, wpadłem w absolutną panikę. Tak, wciąż się niepokoję, zwłaszcza teraz, biorąc pod uwagę globalną pandemię, która sprawia, że ​​moja diagnoza jest bardziej ryzykowna niż kiedykolwiek. Ale wiem, że wiążę swojego wielbłąda.

Przyjmowanie pomocy nie osłabia mnie, czyni mnie człowiekiem.

Robię, co mogę, aby sobie pomóc, na przykład śledzę najnowsze badania medyczne dotyczące moich dolegliwości, zażywam leki, odpoczywam, kiedy trzeba, stosuję rozsądnie zdrową dietę, ćwiczę najlepiej jak potrafię i angażuję się w samokontrolę. opieka. Resztę zostawiam Bogu. Nie mogę mieć obsesji na punkcie wyniku, skończę w złym miejscu psychicznie. Nie mogę patrzeć, jak moje życie mnie omija, kiedy rozmyślam. Za bardzo się zbliżyłem, żebym nie żył (sepsa i anafilaksja, niech mnie diabli), by pozwolić, by te choroby mnie zniszczyły. Jestem wojownikiem i ocalałym, i inshallah (z wolą Boga), nadal będę.

Moja religia wynagradza mnie za cierpliwość, kiedy jestem pacjentem. Mam w telefonie zrzut ekranu cytatu Szejka Muhammada Al-Yaqoubiego. Zawsze, gdy czuję się wyjątkowo przygnębiony, pocieszam się, wiedząc, że nie muszę sam radzić sobie z wyzwaniami.

Nie zawsze mogę kontrolować, jak moje ciało reaguje w danym momencie, ale teraz mam lepszą kontrolę nad swoim umysłem i myślami. Nie oznacza to, że zmuszam się do angażowania się w toksyczną pozytywność. Przeciwnie, oznacza to, że akceptuję miejsce, w którym się znajduję, w dowolnym momencie i spotykam się tam - coś, czego nauczyłem się podczas praktykowania uważności, do czego zachęca islam. Znajduję tam też Boga. Ja wykonuję pracę. Pozwalam sobie doświadczyć pełnego zakresu ludzkich emocji, nawet jeśli nie czują się tak dobrze. Siedzę z trudnymi i wymagającymi emocjami, ale teraz to już nie ja przeciwko światu. Mam wsparcie.

Moja religia wynagradza mnie za cierpliwość, kiedy jestem pacjentem.

Moje zdrowie uczyniło mnie bardziej bezbronnym. Nie miałam innego wyboru, jak polegać na innych, lekarzach i pielęgniarkach, którzy podają leki, członkom rodziny, którzy zabrali mnie na operację iz powrotem, moim mężu, który się mną opiekował, oraz hojności przyjaciół, sąsiadów i nieznajomych, którzy pokazali na wiele sposobów. Dzięki islamowi nauczyłem się łaskawie przyjmować tę pomoc i pozwalać innym, aby się pojawili. Ale najpierw pokazuję się dla siebie. Przyjmowanie pomocy nie osłabia mnie, czyni mnie człowiekiem.

Teraz próba kontrolowania wszystkiego jest dla mnie zbyt wyczerpująca - a poza tym tak naprawdę nie działała. Kiedy mój wielbłąd jest związany, puszczam go i puszczam Boga. Mogłem zrezygnować z kontroli, zupełnie co innego niż moja wolna wola, ale zyskałem spokój.

Muzułmanka opowiada o tym, jak używa swoich włosów jako formy oporu

Interesujące artykuły...