Czy powinienem zerwać z moim chłopakiem? Redaktor mówi wszystko

Spisie treści

Co to naprawdę znaczy odpuścić? Kiedy przekazaliśmy to pytanie naszym redaktorom i czytelnikom, ich odpowiedzi dowiodły, że smutek, katharsis i odrodzenie przybierają różne formy - niezależnie od tego, czy w końcu chodzi o wyjście z nieudanego związku, odbudowę siebie po bolesnej traumie, czy ciche pożegnanie osoba, którą kiedyś byłeś. Nasza seria Letting Go przedstawia te fascynujące i skomplikowane historie.

Kiedy miałam 13 lat, sporządziłam listę kontrolną cech, których wymagałam od mojego przyszłego męża. To była dość krótka lista, co nie jest zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że jedyny przejaw romantycznej miłości, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem, wynikał głównie ze słuchania piosenek Avril Lavigne. Dziesięć lat i kilka złamanych serc później (w końcu zrozumiałem cierpienie Avril!), Spotkałem kogoś, kto uosabiał wszystko z tej dawno zapomnianej listy. Przystojny? Czek. (Byłem płytkim 13-latkiem.) Udało się (cokolwiek to znaczyło jako nastolatek)? Czek. Traktuje mnie jak królową, nawet w moich najmniej królewskich chwilach (takich jak kiedyś, kiedy wypiłem za dużo tequili i wrzeszczałem na niego na oczach wszystkich moich przyjaciół, żeby kupili mi bryłki kurczaka)? Czek. Kupuje mi bryłki kurczaka, bez zadawania pytań? Sprawdź, sprawdź, sprawdź. I jeszcze.

Leo i ja znaleźliśmy się nieoczekiwanie, oboje świeżo samotni z poprzednich związków. Żadne z nas nie szukało niczego poważnego, ale jak magnesy staraliśmy się jak najlepiej rozdzielić, tylko po to, by wskoczyć z powrotem na miejsce, wygodnie wtulając się w siebie z sekretnym westchnieniem ulgi. Czułem się dobrze, jak żaden inny romantyczny związek w moim życiu. W przypadku moich poprzednich chłopaków zawsze istniał brak równowagi między tym, kto kochał, a kto był kochany. W przypadku Leo wydawało się to równe. Kochaliśmy się dokładnie tak samo - co byłoby dużo i namiętnie.

Pamiętam, jak siedziałem na miejscu pasażera jego małej, spalonej pomarańczowej Hondy Fit pewnego szczególnie ciepłego dnia w Los Angeles, z rękami mocno zaciśniętymi na konsoli środkowej, jakbyśmy byli Jackiem i Rose, obiecując sobie nawzajem, że nigdy nie odpuścimy - z wyjątkiem tego, że zamiast powoli marznąć Na śmierć obok Titanica jechaliśmy autostradą I-10 z opuszczonymi oknami, bez celu dyskutując o życiu miłosnym przyjaciela. Wyglądało na to, że chodziła na ciąg nieudanych randek z facetami, którzy albo ją widzieli, albo źle traktowali. Lekko pokręciłem głową, wyczuwając jej trudną sytuację, jednocześnie czując ulgę, że nie byłem w jej butach.

„Jestem taki szczęśliwy, że cię mam” - powiedziałem, całując dłoń Leo i lekko się rumieniąc, ponieważ był to jeszcze wczesny etap. „Nie czujesz się szczęśliwy, że się znaleźliśmy?” Rzucił mi uśmiech tak szybki i jasny, że komuś z zewnątrz mógłby się wydawać powierzchowny - ale poczułem go na skórze równie wyraźnie, jak światło słoneczne wpadające przez okno pasażera. W naszym związku zawsze byłem rozmowny, potrafiłem wyrzucić z siebie i omówić różne stany moich emocji w dowolnym momencie i całkowicie nie bałem się dramatycznych deklaracji oddania (jeśli zapytasz, prawdopodobnie zachichotałby i powiedział, że je lubię).

Leo był bardziej powściągliwy, ostrożny i stoicki, przynajmniej na początku (w końcu był w połowie Brytyjczykiem) - ale przez cały nasz związek ten błysk uśmiechu, któremu zawsze towarzyszyło zmarszczki w jego niebieskich oczach, przypominał mi, że Byłem przez niego kochany. Nigdy wcześniej nie kochałem ani nie byłam kochana w ten sposób, rodzaj miłości, która widzi wszystkie twoje połamane, brzydkie części i postrzępione krawędzie i tak cię obejmuje, nawet jeśli przy tym trochę się rozdziera. Czułem się jak dorosła miłość - rodzaj miłości, która podtrzymuje jedyny poważny romans, jaki masz do końca życia. I jeszcze.

Przez prawie trzy lata byłem w błogiej chmurze. Byliśmy w błogiej chmurze. Wszystko, co działo się wokół nas, wydawało się mgliste, zabarwione Millennial Pink i ciepłe. Nic nie mogło pójść źle, bo mieliśmy siebie nawzajem. Obie nasze kariery rozwijały się jednocześnie i pod koniec każdego dnia owijaliśmy się wokół siebie na jego szorstkiej niebieskiej kanapie i podziwialiśmy, jak dobre było życie, jakie szczęście - znowu to słowo - mieliśmy mieć siebie nawzajem.

Nieważne, dręczący głosik w mojej głowie, przypominający mi, dlaczego zerwałam z moim poprzednim chłopakiem, to spełnienie marzenia o przeprowadzce do Nowego Jorku i nauczeniu się, jak być samemu. Nieważne. Kiedy ten głos się podkradł, natychmiast go stłumiłam. Czy nie wiedziałeś, jak trudno było znaleźć kogoś, kto dopełnia cię pod każdym względem i chce być z tobą tak samo, jak chcesz być z nimi? Czy nie widział, jak moi samotni przyjaciele wokół mnie walczą o znalezienie tego, co mam? Tak rzadki jest kontakt z kimś takim, że skarciłem go wewnętrznie, stanowczo wyprowadzając go z głowy i trzaskając drzwiami. I jeszcze.

Nastąpił wyraźny moment, kiedy wszystko się zmieniło i najlepiej można to opisać jako przebywanie pod wodą przez lata, a następnie przebijanie się przez powierzchnię, prychanie i dyszenie. Bez żadnego wyraźnego powodu mój kojący świat przypominający łono stał się nagle rażąco jasny i głośny. Cichy dźwięk dotarł do moich uszu i poczułem mieszankę zawrotów głowy i dezorientacji. Patrzę wstecz na nasz związek i wydaje mi się, że ten moment to moment, w którym wszystko zaczęło się rozpadać.

Nagle po raz pierwszy poczułem nadprzyrodzoną świadomość swojego otoczenia, jego szorstkiej niebieskiej kanapy, tego, że ten mężczyzna siedzący obok mnie może być osobą, z którą spędzę resztę życia. Czy Leo mógł być tym jedynym - ostatnim? Czy byłem gotowy na to, co mnie czeka, jeśli odpowiedź brzmi „tak”? A jeśli odpowiedź brzmiała tak, czego tak bardzo chciałem, to dlaczego nie czułem się tak szczęśliwy, jak powinienem? Znalazłem swoją osobę, moją idealną drugą połowę, więc dlaczego moje serce bolało, jakby czegoś brakowało?

Zajęło mi dużo czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że ten ból w swojej najczystszej postaci był moim pragnieniem poznania siebie przed oddaniem się komuś innemu. Byłem samotny przez krótkie okresy czasu, odkąd skończyłem 18 lat, ale nigdy nie na tyle długo, by naprawdę poznać siebie lub zabiegać o to, by doświadczyć życia bez partnera, który by mnie złapał, gdybym się poślizgnął lub upadł. Dorastając w osłoniętym domu, zawsze miałem tę część mnie, która wydawała się nieskrępowana - głęboko zakorzenione pragnienie wyjścia w świat na własną rękę, aby go doświadczyć, być zdewastowanym przez jego wzloty i upadki.

Początkowo wydawało mi się, że to bunt przeciwko mojemu bardzo surowemu wychowaniu. Pomyślałem, że prawdopodobnie apodyktyczny charakter moich rodziców skłonił mnie do tej nienasyconej strony - do tego, by zawsze robić i doświadczać więcej, więcej, więcej. Potem przypomniałem sobie, że oboje zostawili wszystkich, których znali, kiedy byli w moim wieku, aby przybyć do nieznanego kraju, w którym nie znali ani jednej duszy. Więc może mam to we krwi.

Przebywanie z Leo na chwilę uciszyło to uczucie, do tego stopnia, że ​​prawie zapomniałem o jego istnieniu. Jego uspokajająca, pełna miłości obecność była jak maść na tę małą część mojej duszy, która tęskniła za wolnością - ale teraz rana została wystawiona na działanie powietrza i zaczynała jątrzyć. Kiedy już wpuściłem tę myśl, nie mogłem już jej ignorować. I jeszcze.

Mój związek był cenny. To było najczystsze romantyczne połączenie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem z innym człowiekiem. Czy miałem go po prostu wyrzucić, wypuścić na wiatr bez gwarancji, że kiedykolwiek wróci, tylko dlatego, że czułem swędzenie, by oddać się tej niezwiązanej części mojej duszy? Myślałem, że teraz chcę wolności i niezależności - ale co z latami później, kiedy zebrałem wszystkie doświadczenia, których tak desperacko pragnąłem i wreszcie byłem gotowy do popełnienia… a nikogo tam nie było? Co wtedy?

Ten dziecięcy strach powstrzymywał mnie za każdym razem, gdy zaczynałem wyobrażać sobie życie bez Leo. To i fakt, że nadal go kochałem. Był moim idealnym partnerem życiowym - nie miało dla mnie sensu, dlaczego czułam się tak skonfliktowana. Nie było jasne, czy to uczucie było spowodowane naszym rzeczywistym związkiem - może tak naprawdę nie pasowaliśmy do siebie nawzajem, niezależnie od tego, jak kompatybilni wydawaliśmy się na początku - czy też oddzieleni od tego, związani wyłącznie z moim pragnieniem uwolnienia się i skonsumowania i być pochłoniętymi przez świat. Tak czy inaczej, sparaliżowało mnie zwątpienie.

Drogi Sugar powiedział mi, że jeśli moje serce każe mi iść, powinienem iść. Ale jak mogłem? Jak mogła poznać zawiłości mojego szczególnego związku? Nigdy nie spotkała Leo, nigdy nie widziała małych, bezinteresownych rzeczy, które robił dla mnie każdego dnia. Nie znała naszej miłości. Może gdyby tak było, przemyślałaby swoją radę. I tak dalej, błagając głos, proszę, odejdź. Znalazłem swoją osobę, tę, która widziała i kochała każdą część mnie, nawet brzydkie części. Moje serce było przy nim bezpieczne. Ale głos nie ustępował.

Chciałbym powiedzieć, że kiedy w końcu skończyłem kilka miesięcy po przeprowadzce do Nowego Jorku, ulga zalała moje ciało. Tak się nie stało. Nadal czułam się niepewna i przerażona, że ​​podjęłam złą decyzję. Płakałem przez tydzień prosto w metrze (nowojorski rytuał przejścia!), W taksówkach, w łazience w pracy, w nową pościel Brooklinen. Gdybym dokonał właściwego wyboru, dlaczego byłam tak cholernie smutna?

Szybko też zdałem sobie sprawę, że niezależność to nie tylko coś, co ucieleśniałeś w momencie, gdy stałeś się singlem - to było coś, czego musiałem się nauczyć, a lekcja nie była łatwa. Moje serce przywykło do bicia w tandemie z jego i uczepiłem się go emocjonalnie, mimo że nie byliśmy już razem fizycznie (innymi słowy, piłem, często do niego dzwoniłem). Nawet gdy nawiązywałem nowe przyjaźnie, odkrywałem miasto i ostrożnie korzystałem z mojej nowo odkrytej wolności, wciąż trwało prawie cały rok, zanim w pełni uwolniłem się od niego i pomysłu, że w końcu odnajdziemy drogę do siebie nawzajem. Nawet wtedy nie mogłam przewidzieć powodu, dla którego zadzwonił do mnie tamtego piątkowego wieczoru.

Mówiąc poważnie, potwierdził to, co uważałem za najgorsze: był w związku z kimś nowym - dziewczyną, którą opisał jako „inną”. To słowo ukłuło mnie jak użądlenie pszczoły, wbiło się we mnie jak szpony. Półtora roku po naszym zerwaniu i tak szybko ruszył dalej. Tymczasem jedyne, czego doświadczyłem romantycznie, to ciąg nijakich romansów z mężczyznami, którzy nie trzymali przy nim świecy. Płakałem i czekałem, aż moje serce się rozpadnie, przygotowywałem się na tsunami żalu i żalu, które mnie utopią. Zamiast tego wyjrzałem przez okno, zobaczyłem moich przyjaciół czekających na mnie przed barem i poczułem, jak energia Nowego Jorku pęka w powietrzu. Usłyszałem głos Madonny dobiegający z głośników w samochodzie, który kazał mi odłożyć swoje kłopoty, bo czas świętować. Strzeliłem do baru. Tak, zostałem ranny. Ale żal nigdy nie nadszedł.

Może niektórzy ludzie wkraczają w twoje życie po prostu po to, by nauczyć cię kochać i być kochanym - Leo z pewnością to zrobił. To, co dzieliliśmy, było cenne i rzadkie, a czasami czułem się jak dom, w którym mogłem sobie wyobrazić siebie do końca życia. Ale innym razem tęskniłem za czymś zupełnie innym. Chciałem spacerować sam po ulicach Chinatown, czując się lekko jak powietrze, bez nikogo, z kim mógłby napisać lub się zameldować. Chciałem się śmiać, aż żołądek mnie zabolał z grupą nowo poznanych przyjaciół, którzy mnie kochali i rozumieli (tak, nawet brzydkie części). Chciałem pojechać taksówką do domu, gdy słońce wzeszło nad mostem na Manhattanie, wiatr smagający moje włosy, elektryczność na skórze, panorama skrywająca moje sekrety. Chciałem wiedzieć, że mógłbym być całkowicie sam i czuć się wyraźnie, niewątpliwie szczęśliwy z siebie - z powodu siebie - zanim poświęcę się komukolwiek innemu. A rok i kilka miesięcy od zakończenia rzeczy z mężczyzną, którego kochałem, który kochał mnie dorosłą miłością, w końcu mogę powiedzieć, że jestem … no, nie do końca. Ale dotarcie tam. Powoli, ale pewnie (i nie bez wpadki co jakiś czas) idę do przodu.

Każdego dnia budzę się i czuję się tak szczęśliwy - tak, to słowo ostatni raz - że nie wiem, co kryje się za rogiem, żeby życie było nieuporządkowane, nieprzewidywalne, piękne i pełne nauki, nawet w najtrudniejszych momentach - zwłaszcza w twarde części. Ale może szczęście nie ma z tym nic wspólnego. Może to wybór. Może to zawsze był wybór.

Wracam myślami do tego momentu w samochodzie Leo, kiedy wszystko było proste, a pogoda, tak jak moje wówczas życie, była słoneczna i przewidywalna. Ironia polega na tym, że zostałam dawną przyjaciółką, o której rozmawiałam z taką troską - samotną dziewczyną poruszającą się po zakrętach i zakrętach życia bez planu, bez partnera, który mógłby ją złapać, gdyby się potknęła. Chciałabym móc powiedzieć swojemu młodszemu sobie, z rękami splecionymi na jej ukochanym chłopaku w balsamicznym upale Los Angeles, że ta dziewczyna ma się dobrze. Że jest szczęśliwa i nieokiełznana - że jej życie jest tak pełne, że czasami boli ją serce, by niczego nie przegapić, ale ponieważ wie, że ten sezon w końcu będzie równie ulotny jak poprzednie. Myślę jednak, że wiedziała w głębi duszy. Dam jej to.

Interesujące artykuły...