Właśnie dlatego reprezentacja ma znaczenie

Spisie treści

Miałem 10 lat, kiedy moja rodzina przeniosła się z Queens w Nowym Jorku na Long Island. „To nowy początek” - zaświergotała moja mama z optymizmem, gdy przyglądałam się rozrastaniu się zagranicznych przedmieść. Long Island nie przypominała niczego, co wcześniej widziałem - pełna starannie wypielęgnowanych trawników, centrów handlowych i dużych żółtych szkolnych autobusów. Nigdy wcześniej nie jechałem autobusem szkolnym. W Queens chodziliśmy.

Rankiem pierwszego dnia w nowej szkole wsiadłem do dużego żółtego szkolnego autobusu. Natychmiast zostałem skonfrontowany z poruszaniem się po złożonej polityce kilkunastu warstw społecznych. Czując płonące we mnie dziesiątki oczu, spuściłem wzrok i szybko wśliznąłem się na miejsce z przodu. Gdy autobus kontynuował swoją trasę, zainteresowanie moich kolegów ze szkoły mną, tym nowo przybyłym, wzrosło. "Kto to jest?" szemrali między sobą. Doszło do drwin, zamieszania i zwiniętego luźnego arkusza papieru rozrzuconego między siedzeniami.

Później tego ranka w gabinecie dyrektora poproszono mnie, abym opowiedział, co wydarzyło się w autobusie, gdy doszło do starcia. Nie wiedziałem, co powiedzieć, poza zapytaniem o słowo, które dzwoniło mi w uszach od czasu incydentu. „Nazywali mnie… kobietą Vik-vik”.

„Vik-vik?” - powtórzyła zdezorientowana. Fala uznania zalała jej twarz, gdy wypowiadała to zdanie. "O. Vivek. To kolejny chłopiec w szkole ”. Vivek był jednym z zaledwie dwóch innych indyjskich uczniów w mojej nowej szkole. Natychmiast poczułem do niego urazę i trzymałem się tego uczucia przez resztę roku, bez absolutnie żadnego powodu niż moje młode uświadomienie sobie, że nasi rówieśnicy arbitralnie zebrali nas razem z powodu naszej indyjskości (tożsamości, która nigdy tak naprawdę nie pasowała do mojego mieszanego pochodzenia etnicznego, nie -tradycyjne i rodzime-nowojorskie wychowanie).

To był pierwszy raz, kiedy doświadczyłem uczucia, które wkrótce zacznę rozpoznawać, żyć i współistnieć z, a ostatecznie internalizować - wymuszoną świadomość melaniny w mojej skórze, tonące uczucie, które pomimo bardzo amerykańskiej wytrzymałości mojego tożsamości, nigdy nie miałbym pełnej kontroli nad tym, jak ludzie mnie postrzegają. Bez względu na to, kim byłem w środku, byłem redukowany do funkcji mojego wyglądu.

Przez resztę szkoły podstawowej i gimnazjum trzymałem się tak daleko od Viveka, jak tylko mogłem. Moje małe serce miało nadzieję, że to pomoże ludziom zobaczyć mnie - indywidualnego, czegoś więcej niż tylko „innego”.

I tak przez lata kierowałem chomikiem, goląc się, wybielając i kupując wszystko, co tylko mogłem, aby podążać za obrazem piękna, które zawsze wydawało mi się umykać.

Kiedy rozpoczął się rok 2000, miałam 13 lat. Zdałam sobie sprawę z negatywnych stereotypów, jakie moi koledzy z klasy, a co za tym idzie - społeczeństwo, narzucają ludziom, którzy wyglądali jak ja. W porównaniu z Queens, tyglem imigrantów i możliwościami, Long Island było czymś zupełnie innym. Gdybym przypadkowo zapomniał o tej nowej rzeczywistości, często byłbym rzucony w twarz. (Tak jak wtedy, gdy byłem w domu koleżanki z klasy w ramach projektu grupowego i słyszałem, jak jej rodzice nazywali mnie „kropkową głową” w innym pokoju).

Dojrzewanie nie przyniosło mi żadnych korzyści. Mój niezbyt subtelny zarost i moja bardzo konserwatywna garderoba wyróżniały się spośród pasemek Sun-In i topów inspirowanych Britney Spears moich rówieśników. Zrobiłem, co mogłem - jednym ze szczególnie żenujących stereotypów na temat „brązowych ludzi” było to, że często pachniały one brzydko, połączeniem przypraw curry i niezakłóconego zapachu ciała. Skrupulatnie dostroiłam się do własnego zapachu, obsesyjnie pokrywając każdy centymetr mojego ciała pachnącymi balsamami, dezodorantem o kwiatowym zapachu, a nawet perfumowaną mgiełką do włosów (sacharynowe nuty czekolady i cierpkich cytrusów Thierry'ego Muglera wciąż przenoszą mnie do młodości: senne daktyle w centrum handlowym i na spotkaniach Applebee's po tańcu). Byłem zdeterminowany, by użyć własnego życia, aby udowodnić, że ludzie z fałszywymi Brownami byli równie dobrze namaszczeni (a tym samym godni bycia pożądanymi) jak biali ludzie.

Kiedy moi przyjaciele tapetowali ściany obrazami Christiny Aguilery i Jessiki Simpson i odtwarzali ich wygląd z lśniącymi cieniami Bobbi Brown i strojami z Wet Seal, cicho walczyłem. Zakazane były przycięte topy i ramiączka spaghetti, moja mama uznała je za „zbyt odkrywcze” dla swojej córki. Nie dla bikini też. Użyłam wybielacza do zarostu, aby dodać pasemka do moich włosów, tworząc skunksowe pomarańczowe pasemka wokół mojej twarzy. Różowa szklanka do ust w kolorze gumy do żucia była zbyt kredowa dla mojego odcienia skóry i zmyła mnie, a kiedy próbowałem zaszaleć na fantazyjnym podkładzie Chanel, zobaczyłem w kosmetyczce mojej przyjaciółki, pani przy ladzie poinformowała mnie lekceważąco, że tak. nie nosić mojego (bardzo średniego) odcienia.

Tam, gdzie była kurkuma, olej kokosowy, kohl i proszek tulsi, znalazłem peeling St. Ives Apricot Scrub, żele do ciała Victoria’s Secret i drogie bombki Sephora, które „wybielają” moją komodę w sypialni.

Nie potrafię wskazać momentu, w którym zdałem sobie sprawę, że aspiracje, by wyglądać jak te białe gwiazdy popu, nie będą dla mnie działać, ale pamiętam świadomie (desperacko!), Że szukałem odniesienia do popkultury, aby potwierdzić moją tożsamość i pokierować moim ekspresja piękna. Była tam J Lo ze swoimi korzeniami z Bronxu i blaskiem w kolorze miodu. I kultowa Mariah Carey, której teledysk Heartbreaker nadał wizualny ton temu, jak chciałem, aby wyglądało moje życie w liceum. Ci ludzie byli „Brown” jak ja, więc w mojej nastoletniej głowie z pewnością mogłem wyrwać jedną lub dwie strony z ich poradników o urodzie, a robiąc to, znaleźć w sobie pięknego łabędzia.

Wzmocniona tymi nie-białymi zdjęciami poszłam do salonu, aby odmrożone włosy. (Zdjęcia moich czarnych korzeni rosnących na tle melanżu karmelu i czekoladowo-brązowych odcieni prześladują mnie do dnia dzisiejszego.) Ściągnąłem swoje grube czarne brwi o centymetr ich życia, odtwarzając mój najlepszy łuk Mariah Carey, zdezorientowany, dlaczego odbicie wpatrywało się we mnie wyglądało nienaturalnie, zdziwione i (nie oszukujmy się) z łysymi oczami. (Wiele lat później miałem szczęście poznać moją pierwszą desi przyjaciółkę na Uniwersytecie Nowojorskim. Mieszkaliśmy w tym samym akademiku. Na pierwszym roku studiów przeprowadziła interwencję w brwiach, zakazując mi pincowania przez dwa miesiące i zabrania mnie do salonu nitkowania, gdzie moja brwi były kunsztownie wymodelowane i przycięte z pełnym szacunkiem dla ich ciemnego wyrostka. Do dziś dziękuję jej za ten moment brązowej wdzięku.)

I włosy na ciele! Och, walka kobiet z Azji Południowo-Wschodniej i nasze włosy na ciele. Głębokie dekolty i spodenki J Lo odsłaniały stonowane ciało i opaloną skórę, która była absolutnie bezwłosa. Miałem ciemną opaleniznę, ale brakowało jej gładkiej, pozbawionej włosów skóry. Przechodząc między Nair, woskiem i goleniem, opracowałem cotygodniowy program, aby ukryć wszelkie ślady włosów na ciele. Mówiłem sobie, że dopóki to robię, nikt nie będzie się ze mnie śmiał. Przynajmniej nie za bycie kobietą Vivek. Miałem nadzieję, że naśladując (nużąco! Skrupulatnie!) Kobiety inne niż białe, które uznano za pożądane, miałem nadzieję, że trafię do tej samej kategorii.

I tak przez lata kierowałem chomikiem, goląc się, wybielając i kupując wszystko, co tylko mogłem, aby podążać za obrazem piękna, które zawsze wydawało mi się umykać.

To były cechy, które widziałem w moim własnym obliczu, które bezlitośnie próbowałem przebić w uległość Anglo. Piękny. Podniesiony. Słynny.

Chociaż Kardashianie pomogli mi pokochać moje ciemnobrązowe, prawie kruczoczarne włosy późnej dwudziestolatki, dopiero w marcu 2017 r. Vogue.com przedstawił Bollywood w krótkim filmie na YouTube zatytułowanym „Sekrety piękna”, że „model mentalny” mojego wszechświata zostałby naprawdę rozszerzony.

Ze swoim eleganckim, śpiewnym indyjsko-brytyjskim akcentem Priyanka pewnie przygotowuje miksturę z jogurtu, cytryny, proszku z drzewa sandałowego i kurkumy i obficie nakłada pastę na skórę, aby uzyskać widoczne rezultaty. Kiedy oglądałem wideo, wydaje mi się, że moje usta faktycznie opadły - dorastałem z tymi tradycjami piękności zakorzenionymi w kulturze indyjskiej, ale większość mojego dorastania i nastolatków spędziłem na ukrywaniu wszelkich ich pozostałości. Tam, gdzie była kurkuma, olej kokosowy, kohl i proszek tulsi, znalazłem Peeling St. Ives Apricot Scrub, żele do ciała Victoria’s Secret i drogie bombki Sephora do „wybielenia” mojej sypialni. Oto była wspaniała gwiazda filmowa, która nie tylko przyjmowała te tradycyjne, niezachodnie środki zaradcze, ale dzieliła się nimi publicznie i z dumą. To był zupełnie nowy koncept, tak obcy dla mnie, jak kiedyś wydawał się przejezdny Dairy Barn na przedmieściach.

W grudniu 2018 roku po raz kolejny zaskoczyło mnie, gdy American Vogue zamieściło Priyankę na okładce. Jej pełne usta, gęste brwi, znacznie bardziej znajome dla mojego wyglądu niż plakaty z mojej przeszłości, do których beznadziejnie się porównywałem, w pełnym leczeniu Vogue, sprawiły, że sapnęłam głośno. To były cechy, które widziałem w moim własnym obliczu, które bezlitośnie próbowałem przebić w uległość Anglo. Piękny. Podniesiony. Słynny.

Kiedy wracam myślami do tego po trzydziestce, mam wrażenie, że wracam do domu. Przynależności. Z dumy. Widzieć, jak miłośnicy piękna wszystkich kolorów i dziedzictwa włączają te składniki do swoich rutyny i produktów, widzę, jak stają się one głównym nurtem, jest dla mnie najpiękniejszą rzeczą ze wszystkiego - symbolem otwartości, połączenia i miłości własnej. Jednocześnie jest w tym coś słodko-gorzkiego - poczucie tego, co mogłoby się stać, gdybym miał wokół siebie podobne obrazy, gdy dorastałem. Gdyby tylko…

Widzieć, jak miłośnicy piękna wszystkich kolorów i dziedzictwa włączają te składniki do swoich rutyny i produktów, widzę, jak stają się one głównym nurtem, jest dla mnie najpiękniejszą rzeczą ze wszystkiego - symbolem otwartości, połączenia i miłości własnej.

Rozmawiałem z moją przyjaciółką Pooją (tą, która uratowała mi brwi 12 lat temu, teraz jest menedżerem ds. Marketingu produktów w Waszyngtonie) o jej doświadczeniach jako „ABCD” (zdezorientowany urodzony w Ameryce desi) w Houston w Teksasie. Opisała podobne poczucie odmienności: „nasze domowe indyjskie posiłki, wysokie zsynchronizowane musicale Bollywood i trudne do wymówienia nazwiska”, tworząc rozdźwięk, który przenikał ją przez moje dzieciństwo.

Dlatego liczy się reprezentacja. Proste włączenie naszych grup etnicznych i perspektyw pośredniczy w powstaniu luki - pomaga stworzyć solidniejsze światy i modele myślowe, które umożliwią nam samorealizację. Pooja zauważa: „Teraz, w 2020 roku, mieliśmy wiele programów w mainstreamowej telewizji z południowoazjatycką obsadą, Netflix Never Have I Ever, o pierwszym pokoleniu Indian-Amerykanin (tak jak ja!), Który pomógł znormalizować moje imię. punkt fabularny ”. Ona tryska: „Disney's Mira, Royal Detective, o dziecięcym detektywie w fikcyjnym indyjskim mieście, miała postać o imieniu Priya - imię mojej siostry! A Bravo’s Family Karma, skupiona wokół grupy przyjaciół mieszkających na Florydzie, pokazała wszystkim, jak możemy dorastać jako Amerykanie i nadal kochać naszą muzykę z Bollywood, kolorowe ubrania i aromatyczne desi jedzenie ”. Krótko mówiąc, po prostu odzwierciedlenie rzeczywistości mieszanego świata, w którym żyjemy, w historiach, które konsumujemy, ma wartość. Aby nas uznać.

Ale ważne jest, aby pamiętać,prawdziwa reprezentacja nie kończy się na tym. Elizabeth Garcia, cyfrowa strateg i instruktorka jogi mieszkająca w Nowym Jorku i kandydatka na studia magisterskie w programie NYU Media, Communication and Culture, dodaje: „Nawet korzyści płynące z bardziej zróżnicowanego i dokładnego przedstawiania piękna w mediach są nadal bliskie szacunku i biel. Te bardziej brązowe, ciemniejsze, bardziej „egzotyczne” obrazy są nadal rzucane pod białe spojrzenie, co czyni je bardziej smakowitymi i ostatecznie handlowalnymi ”.

Dlatego liczy się reprezentacja. Proste włączenie naszych grup etnicznych i perspektyw pośredniczy w powstaniu luki - pomaga stworzyć solidniejsze światy i modele myślowe, które umożliwią nam samorealizację.

Jak więc stworzyć świat w mediach, modzie i pięknie, który daje nam wszystkim to, czego potrzebujemy, wykraczając poza pułapkę tokenizmu? Elli zauważa: „Dopóki marki medialne nie rozpoznają i nie uznają szerokiego zakresu i wartości odbiorców Czarnych, rdzennych i POC, nie tylko jako konsumentów, ale jako ważnych ludzi, którzy również„ tworzą ”piękno, nie sądzę, abyśmy zobaczyli pełną aktualizację reprezentacja. Chodzi o naciskanie, aby POC byli liderami w podejmowaniu decyzji w mediach i kontrolowali narracje, które nie są zgodne z tradycyjnymi wzorami piękna ”.

Praca polega na budowaniu różnorodnych zespołów, wzmacnianiu i wzmacnianiu barwnych głosów oraz zapewnianiu przestrzeni do uczenia się z perspektywy spoza własnej. To zmusza nas do tego, abyśmy oczekiwali więcej od siebie, marek, które wspieramy, oraz abyśmy byli rozważni w sposobie alokowania naszej energii, czasu i pieniędzy. Ale jeśli taki jest koszt wspierania tego, co piękne w każdym z nas, i pomagania nam w wyobrazeniu sobie świata jako większego, lepszego i piękniejszego niż my jako jednostki, czy nie jest to absolutnie najlepsza droga naprzód?

Uzdrawiająca magia czarnej kobiety w ogrodzie

Interesujące artykuły...